Mąka, cukier, drożdże, mleko roślinne (choć na dobrą sprawę może być to woda) i olej. Do tego ulubione dodatki i mamy pyszny, tani i wegański deser. Nie należy on niestety do najzdrowszych i nie polecam go jeść codziennie, aczkolwiek raz na jakiś czas, zwłaszcza w karnawale każdy może sobie na niego pozwolić 🙂
Na około 20 pączków potrzebujemy:
- 4 szklanki (250 ml) mąki pszennej, najlepiej typu 450-550 + pół szklanki do podsypania
- 1 szklanka (tego samego rozmiaru) ciepłego i 1,5 szklanki chłodnego mleka roślinnego
- pół szklanki drobnego cukru
- 40-50 g świeżych drożdży
- 2 łyżki oleju
- olej do smażenia (ilość zależy od wielkości garnka używanego do smażenia, ja proponuje użyć małego garnka pojemności 1-1,5 l – potrzebujemy wtedy jakieś 700-800 ml oleju)
Wyrabianie ciasta:
Zaczynamy od rozczynu. Rozdrabniamy drożdże w misce o pojemności około 2 razy większej niż szklanka. Wsypujemy łyżeczkę cukru i mąki, zalewamy szklanką ciepłego mleka (ważne by woda nie była zbyt gorąca, najlepiej około 40 stopni C), mieszamy dokładnie. Przykrywamy i odstawiamy w ciepłe miejsce na około 20 minut. Między czasie w dużej misce mieszamy cukier i mąkę, a gdy rozczyn jest gotowy wlewamy go do suchych składników. Dodajemy także 2 szklanki mleka, mieszamy kilka razy, dodajemy olej, mieszamy jeszcze z 2-3 razy i gotowe 🙂 Przykrywamy miskę i odstawiamy w ciepłe miejsce najlepiej na około 50-60 minut, aczkolwiek moje ciasto już po 30 potroiło swój rozmiar, także po upływie tego czasu przystąpiłam do formowania 🙂
Formowanie, nadziewanie:
Jeśli robimy pączki z nadzieniem mamy do wyboru 2 wyjścia – umieścić je w środku podczas formowania lub po usmażeniu. Ja skorzystałam z pierwszej opcji.
Posypujemy blat kuchenny mąką. Od wyrośniętego ciasta odrywamy kawałki wielkości hmm sporego kiwi lub małego jabłka (nie umiem tego lepiej opisać :D), rozpłaszczamy, na środek wykładamy łyżeczkę dżemu, powideł, budyniu, czy czego sobie życzycie, zamykamy dokładnie, obtaczamy lekko w mące i odkładamy do ponownego wyrośnięcia. Powtarzamy proces do całkowitego wyczerpania ciasta.
W połowie drogi 😉
Smażenie:
Rozgrzewamy olej. Gdy od zrobienia pierwszego pączka minęło już minimum 20 minut sprawdzamy czy olej jest rozgrzany (ja zrobiłam małą kluskę z mąki z blatu i wody, i wrzuciłam ją na olej, by sprawdzić czy się usmaży ;)) wrzucamy pierwszego pączka i smażymy około 1,5 – 2 minuty z każdej strony. Usmażone ciacha wykładamy na ręcznik papierowy, a gdy nieco ostygną posypujemy cukrem pudrem lub polewamy lukrem.
Zjadamy świeże w towarzystwie kawki lub herbatki 🙂 Smacznego!
Po lewej pączek z kremem orzechowo-czekoladowym, posypany cukrem pudrem i mielonymi migdałami, po prawej z powidłami śliwkowymi i cukrem pudrem 😉